Potocznie mówią na nią „drutówka”. Wycinarka drutowa produkcji Mitsubishi waży blisko 3,5 tony ale jej newralgicznym elementem jest ... drut, a właściwie drucik, bo jego średnica waha się od 0,1 do 0,3 milimetra.
Maszyna, która do legnickiego zakładu Hurasa przyleciała z dalekiej Japonii, służy do precyzyjnego wycinania we wszystkich rodzajach metali. To prawdziwe cacko, potrafi ciąć z dokładnością równej jednej tysięcznej milimetra elementy o maksymalnej wysokości 29 centymetrów.
- Warunek jest jeden. „Drutówka” poradzi sobie z każdym materiałem przewodzącym prąd – śmieje się Kamil Wesołowski, który w firmie Huras – Konstrukcja i Budowa Maszyn Specjalnych obsługuje wycinarkę drutową.
- Daje ona wiele możliwości. Wycinamy na niej elementy w dowolnym kształcie 2D. „Drutówka” ma fundamentalne zalety. Nie jest ważna twardość metalu, bo dokona cięcia w każdym. Nie działają na nią żadne siły, w tym temperatura – wylicza Kamil Wesołowski.
Najważniejszym elementem „drutówki” jest ... mosiężny drut. To właśnie na nim Kamil Wesołowski wywołuje wyładowania elektryczne, dzięki którym przetnie każdy metal. - Do procesu wycinania niezbędna jest też oczywiście woda. Bardzo dużo wody! - śmieje się Kamil Wesołowski. Nie bez powodu, bo wycinarka może pomieścić aż 860 litrów dejonizowanej wody, która odpowiada za wypłukiwanie pyłu.
- Nie jest to najtańsza technologia, ale za to bardzo precyzyjna. A to ze względu na charakter naszego zakładu, jest dla nas kluczowe - podsumowuje Paweł Zieńko z działu konstrukcyjnego firmy Huras – Konstrukcja i Budowa Maszyn Specjalnych.